Odwet kaowców, czyli „Rejs” po Białymstoku

Bartosz Hlebowicz

Mural z Ludwikiem Zamenhofem. Budynek stoi w miejscu tego, w którym urodził się twórca esperanto. Autor muralu Andrzej Muszyński. Fot BH

Mural z Ludwikiem Zamenhofem. Budynek stoi w miejscu tego, w którym urodził się twórca esperanto. Autor muralu Andrzej Muszyński. Fot. BH

Fascynują mnie ludzie PiS w Białymstoku. 12 grudnia, jak jeden mąż zagłosowali za ponowną śmiercią Zamenhofa. Starzy i młodzi, specjaliści od piłki nożnej i od ekonomii, szeregowi radni i Przewodniczący Rady Miasta oraz Przewodniczący Komisji Kultury. Wzruszający przykład zgranego, kolektywnego myślenia, głębokiej refleksji nad życiem (a zwłaszcza pochodzeniem) i twórczością sławnego na cały świat nieszczęśnika, któremu sto lat po śmierci przyszło być ocenianym przez kilkanaście zakutych łbów.

Białystok, moje miasto. Dziś na marginesach. Na styku kultur kiedyś. Czy przeciętny Polak spoza regionu słyszał o jakimś sławnym białostoczaninie? Raczej nie. A jedynym białostoczaninem, jakiego mogą znać ludzie spoza Polski, jest Ludwik Zamenhof, twórca sztucznego języka – esperanto. Dziś mówi nim dwa miliony ludzi w 120 krajach na całym świecie – żaden inny sztuczny język nie jest tak popularny. Zamenhof to nasze dobro narodowe, ucieleśnienie idei ponadnarodowej wspólnoty, kraju tolerancyjnego, w którym ludzie różnego pochodzenia MOGĄ się ze sobą porozumiewać, mogą współżyć w pokoju.

Nienawiść i marzenie

Dla białostockich radnych z PiS to za mało. Albo za dużo. Dwunastego grudnia przegłosowali, że w przyszłym roku Białystok pozostanie miastem na marginesach. Radni PiS nadal będą dokładali wszelkich starań, żeby takim pozostał. Zagłosowali za tym, żeby rok 2017 – setna rocznica śmierci Zamenhofa – NIE BYŁ rokiem Zamenhofa. To znaczy nie będzie on rokiem Zamenhofa z punktu widzenia pisowskich radnych, bo na przykład UNESCO oficjalnie uznało, że taką rocznicę warto uczcić. Białystok też będzie obchodził rok Zamenhofa, tyle że bez oficjalnego namaszczenia. Na przykład Stowarzyszenie Zmiana Klimatu już prężnie ruszyło do przodu.

Radni PiS mają jednak Piłsudskiego i nim przebili kandydaturę Zamenhofa (choć nic nie stało na przeszkodzie, żeby było dwóch albo i więcej patronów). Piłsudski zamknie gębę każdemu, wszak to bohater nad bohaterami, nietykalny.

Idea Zamenhofa nie była ideą pięknoducha: wyrosła z potrzeby czasu, Zamenhof obserwował przemoc i gwałt na ulicach swego miasta, ludzi zabijających się z powodu odmiennego pochodzenia etnicznego. Zamenhof szukał sposobu, żeby ludzi do siebie zbliżyć i zaczął od rzeczy najbardziej oczywistej – wspólnego języka.

Oto, co mówił na Drugim Kongresie Esperanto w Genewie, w 1906 r.

Przybywam z kraju, gdzie miliony ludzi z trudem walczą o wolność, o najbardziej podstawową wolność człowieka, o prawa człowieka. (…) jako esperantystów ta walka nie może was nie dotyczyć.
Oprócz walki czysto politycznej, w kraju tym dzieje się coś, co nas esperantystów musi dotyczyć. Widzimy w nim okrutną walkę między grupami etnicznymi. Nie człowiek jakiegoś kraju z pobudek patriotycznych atakuje ludzi innego kraju – Tam synowie jednego kraju rzucają się jak dzikie bestie na synów tego samego kraju tylko dlatego, ponieważ należą do innej grupy etnicznej. Codziennie ginie wiele ludzkich istnień z powodów politycznych, ale dużo więcej z powodu walk etnicznych. Straszna jest sytuacja na wielojęzycznym Kaukazie i w Zachodniej Rosji. Przeklęta, tysiąckrotnie przeklęta niech będzie ta nienawiść!
Kiedy byłem jeszcze dzieckiem w moim mieście Białymstoku z bólem patrzyłem na wzajemną obcość dzielącą synów tego samego kraju i miasta. Marzyłem wtedy, że po latach wszystko zmieni się i polepszy. Minęły lata i zamiast moich marzeń zobaczyłem straszny wynik. Na ulicach mego nieszczęśliwego rodzinnego miasta dzicy ludzie z siekierami, żelaznymi drągami rzucali się jak dzikie bestie na spokojnych mieszkańców, których całą winą była inna mowa i religia niż tych dzikusów. Dlatego miażdżyli czaszki, wyłupywali oczy mężczyznom, kobietom, starcom i bezbronnym dzieciom!.
Nie chcę opowiadać wam szczegółów bestialskiej rzezi w Białymstoku (…)

Nienawiść na tle etnicznym? Ksenofobia? Przemoc? Już nie potrzebujemy się przed tym bronić? Już nie mamy czego się bać?

Umysł grupowy radnych PiS

Fascynują mnie ludzie PiS w Białymstoku. Jak jeden mąż zagłosowali za ponowną śmiercią Zamenhofa. Starzy i młodzi, specjaliści od piłki nożnej i od ekonomii, szeregowi radni i Przewodniczący Rady Miasta oraz Przewodniczący Komisji Kultury. Wzruszający przykład zgranego, kolektywnego myślenia, głębokiej refleksji nad życiem (a zwłaszcza pochodzeniem) i twórczością sławnego na cały świat nieszczęśnika, któremu sto lat po śmierci przyszło być ocenianym przez kilkanaście zakutych łbów. Umysł grupowy białostockiego PiSu wykazał się wspaniałym instynktem politycznym i szacunkiem dla historii miasta.

Zainteresowały mnie części składowe tego umysłu, stanowiącego elitę mojego miasta. Jedźmy alfabetycznie.

Alicja Biały, Przewodnicząca Komisji Spraw Społecznych i Zdrowia. Na swojej stronie fb chwali się uczestnictwem w takich wydarzeniach, jak „Pielgrzymka parlamentarzystów, pracowników administracji rządowej i samorządowej do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Świętej Wodzie” oraz „XVI Międzynarodowy Marsz Żywej Pamięci Polskiego Sybiru w Białymstoku”.

Zbigniew Brożek, ur. 1954, referent administracyjny w Biazecie, Przewodniczący Komisji Sportu i Turystyki. Podczas sesji rady, na której skazano Zamenhofa, powiedział: „Ja nie mam nic przeciwko Zamenhofu. Ale wybrany patron na 2017 r., Piłsudski, wielki bohater, nieujęty w budżecie, a Zamenhof ujęty w trzech miejscach, choć jeszcze nie przegłosowany”.

Jacek Chańko, urodzony w 1974 r., były piłkarz Jagiellonii Białystok i Narew/Łyski Choroszcz, były radny PO, wyrzucony z klubu w 2014 wraz z czwórką innych radnych. Cała piątka natychmiast wstąpiła w szeregi PiS. Nie odezwał się podczas burzliwej sesji, dlatego nie wiemy, w czym mu zaszkodził Zamenhof. Może się nie znał na piłce nożnej?

Tolerancyjnie sobie wypraszam!

Marek Chojnowski wkroczył na mównicę przepełniony duchem tolerancji, ale i walki. Odpowiadając na uwagę Przemysława Wierzbowskiego, szefa Białostockiego Towarzystwa Esperantystów, że Zamenhof byłby symbolem Białegostoku pozbawionego ksenofobii, uniósł się świętym oburzeniem: „Natomiast ja bym prosił zostawić w spokoju nasze piękne miasto Białystok, jego mieszkańców, jakże tolerancyjnych! Wypraszam sobie zabieranie głosu i zarzucanie komukolwiek ksenofobii, rasizmu! Jesteśmy ludźmi tolerancyjnymi, pełnymi życzliwości! Wracając może jeszcze do tematu Ludwika Zamenhofa, ja się cieszę, że UNESCO wyznaczyło patronat, natomiast proszę mi wskazać jakiekolwiek miasto prócz Białegostoku, które ma centrum im. Zamenhofa [Białystok też już nie ma, bo radni PiS w tym roku je zlikwidowali – zadziwiająca amnezja radnego Chojnowskiego]”.

Mariusz Gromko, przewodniczący rady miasta, nie brał udziału w dyskusji, ale już w 2014 r. zasłużył się mieszkańcom inicjatywą nadania nowemu rondu imienia Żołnierzy Wyklętych [zasłużył się niektórym, bo akurat ludność prawosławna na Białostocczyźnie nie może mieć dobrych wspomnień o „żołnierzach wyklętych”].

Na „wallu” Sebastiana Putry można znaleźć niewiele: m.in. informację, że jest synem zmarłego tragicznie wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putry oraz wpis z listopada 2014 r., po wyborze na radnego: „Serdecznie dziękuje za ponowne zaufanie mojej osobie. Dołożę wszelkich starań aby jak najlepiej wykorzystać wasze głosy i pracować dla Białegostoku”.

Teraz, w ramach robienia dobrze białostoczanom, osoba pana Putry zagłosowała przeciw Zamenhofowi.

Agnieszka Rzeszewska, Przewodnicząca Komisji Edukacji i Wychowania, nie głosowała. Słusznie, cóż mógł ją obchodzić Zamenhof?

Radna Katarzyna Siemieniuk, Wiceprzewodnicząca Komisji Spraw Społecznych i Zdrowia. Zaglądam do jej facebooka. Pani radna nie lubi sama pisać, ale chętnie przekleja memy (np. z Grosickim) albo udostępnia ważne informacje z innych źródeł. W październiku np. takie: „Najlepsi bariści i barmani przyjadą do Białegostoku. Okazją jest Festiwal Kawowy, który odbędzie się w poniedziałek” albo „25-11- 2016 – wypominki za żołnierzy niezłomnych. Zgłoś żołnierza, za którego będziemy się modlić”.

Radna Siemieniuk nie wzięła udziału w dyskusji o Zamenhofie, ale zagłosowała, jak trzeba.

Odwet kaowca

Na szczególną uwagę zasługuje urodzony w 1983 roku radny Krzysztof Stawnicki, ponieważ jest przewodniczącym Komisji Kultury i Promocji Miasta. Radny, który w marcu próbował zablokować wystawienie w białostockim Teatrze Dramatycznym sztuki na podstawie książki Marcina Kąckiego o naszym mieście, bo opisując krzywdy wyrządzane w przeszłości w tym mieście Żydom a współcześnie wszelkim innym „obcym”, nie robiła miastu promocji, a radny przecież w kulturze i promocji robi (swoją drogą, radni PiS mogliby zamienić patrona Teatru Dramatycznego z Aleksandra Węgierki na Piłsudskiego. Why not? Marszałkiem można zalepić każdą dziurę.). Ten sam, który w mijającym roku przyłożył rękę do zamknięcia Centrum im. Zamenhofa w Białymstoku.

Krzysztof Stawnicki, facebook

Krzysztof Stawnicki, facebook

W sprawie tak ważnej jak uhonorowanie jedynego znanego światu białostoczanina szef Komisji Kultury nie mógł nie zabrać głosu podczas sesji rady miejskiej. Jego wypowiedź była, jak by to nazwać… elegancka jak muszka, którą zwykle nosi. Pan radny, powoli, z wielką godnością osobistą i namaszczeniem, starannie dobierając słowa i naśladując kapłański ton, zwrócił uwagę, że „Pan wiceprezydent Rudnicki [przedkładający wniosek o uhonorowanie Zamenhofa] mówi o UNESCO, ale my tu mamy własny parlament polski i jeżeli chodzi o rok 2017, to próżno tu szukać Zamenhofa. Nie ma takiego patrona”. Dalsza część wypowiedzi radnego była równie logiczna: zarzucił wnioskodawcom, że pomysł zgłosili w grudniu, wyrządzając tym krzywdę samemu Zamenhofowi. „Jakbyście poważnie podeszli, to taka uchwała by stanęła na sesji w kwietniu, w lutym, w styczniu”. Nie wyjaśnił jednak, na czym miałoby polegać ukrzywdzenie Zamenhofa i co zmieniłoby „stanięcie uchwały” w lutym zamiast w grudniu.

Radny miał jeszcze jedną uwagę merytoryczną: że patronem miasta na rok 2017 jest już Piłsudski i że nie jest jasne, czy można wybrać więcej niż jednego [w istocie można, ilu się chce] i że to byłby „precedens”. Niesłychane.

Robi też w ekologii

Skąd biorą się głęboka erudycja radnego Stawnickiego i w ogóle jego spostrzegawczość?

Portal Samorządowy podaje taką informację o radnym Stawnickim: „Animator i menedżer kultury, inicjator i realizator licznych projektów kulturalnych. Autor prac etnograficznych, historycznych i turystycznych. Jest dyrektorem Gminnego Centrum Kultury w Dobrzyniewie Dużym”.

Sam jestem antropologiem, więc zaciekawiła mnie wzmianka o pracach „etnograficznych i historycznych” radnego. Szukam. Niestety, żadnego tytułu nie ma w bazie Nauki Polskiej. Ani nigdzie indziej w Internecie. Krzysztof Stawnicki nie figuruje w internetowej bazie danych „Ludzi nauki”. Może te prace etnograficzne i historyczne radny pisze do szuflady? Trudno, muszę się zadowolić odkryciem, że radny jednak jest człowiekiem pióra… w pewnym sensie. W Internecie znajduję bowiem redagowane przez niego, profesjonalnie wydawane, pismo o tematyce ekologicznej. Oho! W sprawach kultury i promocji miasta wprawdzie okazał się niekompetentny, ale przynajmniej robi coś dobrego dla środowiska. Otwieram. Ze spisu treści w oczy bije zdjęcie dwóch panów przebranych za górali, trzymającymi tablice z napisami: „STOP PSEUDOEKOLOGOM” oraz „STOP KŁAMSTWU”. Artykuł ma tytuł „Ekoterroryzm”. To drugi artykuł w numerze, pierwszy zapowiada się lepiej – „Ocalić puszczę”. Otwieram: okazuje się, że to przeprowadzona przez samego radnego rozmowa z „ekspertem” o konieczności wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej, w ramach walki z kornikiem. Na swoim facebooku radny umieszcza zdjęcia z ministrem Szyszką, zrobione podczas „konferencji naukowej” pod wielce znamiennym tytułem „Kierunki rozwoju i sposoby finansowania inwestycji ekologicznych z uwzględnieniem strategicznych interesów Państwa Polskiego”. Wszystko jasne: radny Stadnicki jest równie dobrym ekologiem co znawcą kultury.

Pominięty przez Zamenhofa

Radny Piotr Jankowski wprawdzie wstrzymał się od głosu, ale miał parę ciekawych uwag, którymi warto podzielić się z czytelnikiem. Najpierw jednak szkic postaci, który załatwimy jednym zdaniem. Jankowski należał do owej wyrzuconej z PO i przygarniętej przez PiS grupki. Tak wtedy tłumaczył: „Zdecydowaliśmy, że najbliżej nam mentalnie do Prawa i Sprawiedliwości”. Wierzę mu.

W pierwszych słowach swego przemówienia radny Jankowski stwierdził, że najlepiej by było, gdyby każdy radny mógł uchwalić sobie własnego patrona. On sam by zagłosował za Zenkiem Martyniukiem [wyjaśnienie dla tych, którym chce się wiedzieć, kto to Zenek Martyniuk: zamieszkały w Białymstoku discopolowiec, śpiewający piosenki z bardzo fajnymi tekstami, np. „ooooo”, „aaaaaa”, „parappapaparappapa” i równie ujmującą linią melodyczną], bo to „wiązałoby się z autentyczną promocją Białegostoku, ściągnięciem tutaj odpowiedniej reklamy, pieniędzy, jak i też turystów. Natomiast dzisiaj odczuwam, że znów jesteśmy wbijani w taki klin, ponieważ trudno na tej sali dojść do porozumienia, ponieważ są przeciwnicy i zwolennicy i są też ci, którzy wstrzymują się od głosu. Ja jestem taką osobą. Ludwik Zamenhof niczym szczególnym się dla mnie i środowiska, w którym działam, nie zasłużył. Jest to dla mnie osoba, która w naszym mieście występuje na ulicy [radnemu chodziło o popiersie na placyku w centrum miasta], ma centrum swojego imienia [cóż, grupowy umysł – grupowa amnezja]. Nie chcę, żeby popłynął przekaz, że radni chcą skrzywdzić Zamenhofa”.

Odlot husarza

Najczęściej zabierał głos radny Dariusz Wasilewski, który wprawdzie należy do opozycyjnego klubu prezydenta miasta (wnioskodawcy pomysłu o uhonorowaniu Zamenhofa), ale mentalnie też mu blisko do PiS, a bardziej jeszcze, co potwierdzają jego wypowiedzi na sesji oraz wpisy na facebooku, do Stanisława Michalkiewicza i innych faszystów oraz do ruchów pro-death, czyli opowiadających się za cierpieniem kobiet. Dariusz Wasilewski, honorowy szef Młodzieży Wszechpolskiej i jeden z jej założycieli w Białymstoku, prowadził w naszym mieście katolicką księgarnię z publikacjami dla „narodowców”. Już przy okazji likwidacji Centrum im. Zamenhofa kilka miesięcy temu opowiadał brednie, przyrównując idee Zamenhofa do działań Hitlera, Stalina i …Unii Europejskiej. Tym razem radny podał argument, że nie „każdy, kto się urodził w Białymstoku” zasługuje na to, żeby „być w szczególny sposób uhonorowany”. Radny opowiadał dyrdymały o wielkiej Polsce z centrum w Białymstoku, do której – z powodu wielkiej i wspaniałej kultury polskiej – kiedyś lgnęły inne narody i że dzisiaj wskrzeszanie idei Zamenfoha – „multi kulti”, czyli zlepku kultur, byłoby zaprzeczeniem idei wielkiej Polski. Dla pana Wasilewskiego projekt Zamenhofa to groźna utopia.

dariusz-wasilewski

Dariusz Wasilewski, spóźniony husarz, fb

Radny Wasilewski lubi przebierać się w stroje polskich szlachciców, tak też prezentuje się na jednym ze swoich kont na facebooku. Lubi też paradować w stroju husara. Rozumiemy już, dlaczego utopia Zamenhofa, w którą uwierzyły dwa miliony ludzi na całym świecie, uwiera radnego Wasilewskiego. On ma swoją własną, konkurencyjną utopię: utopia Wasilewskiego to duma z narodowej historii i kultury czystych Polaków, mówiących ODRĘBNYM, UNIKALNYM językiem, zapewne lepszym i ładniejszym od wszystkich innych. To idea narodu mówiącego TYLKO polskim językiem, osadzonego w swojej „kulturze” i tożsamości, które były od zarania dziejów polskie, nie rosyjskie, nie żydowskie, nie niemieckie. Wszechpolskie po prostu. UNESCO, Unia Europejska, świat cały mogą Polakowi Wasilewskiemu naskoczyć.

*

Oni naprawdę tak mówią i myślą. Żenujący purnonsens. To wszystko już było. Widzieliśmy to w filmach Piwowskiego i Barei, czytaliśmy u Mrożka. Radny Wasilewski i panowie z PiSu nie zrozumieli, że bełkot kaowca, poety i innych bohaterów „Rejsu”, z którego wszyscy się śmieliśmy, miał być przestrogą, a nie wzorem do naśladowania. Piwowski nie zrobił filmu o PRL-u, zrobił film o Polakach, tandetnej masie, z łatwością ulegającej ogłupieniu i upupieniu. Niezmiennie.

 

p.s. Dzisiaj Ludwik Zamenhof obchodziłby urodziny – urodził się 15 grudnia 1859 roku.
Tak pisał o nim trzy lata temu Cyryl Skibiński:
W wielu wypowiedziach Ludwika Zamenhofa pojawia się twierdzenie, że na pomysł stworzenia uniwersalnego języka wpadł obserwując jako młody chłopak spory między sąsiadami, które były chlebem powszednim w wieloetnicznym Białymstoku. Zamenhof, pochodzący ze zrusyfikowanej rodziny żydowskiej patrzył na te waśnie ze specyficznej perspektywy „oddanego syna swojego narodu”. Co to dla niego oznaczała ta deklaracja, wytłumaczył w wywiadzie, który w 1907 roku ukazał się w angielskiej prasie: Powiem Panu, że głównie w interesie moich współwyznawców wynalazłem ten język. Widziałem ich odciętych od reszty świata przez język, którym mówili tylko między sobą, i to w nieokrzesanej formie. Widziałem ich zamkniętych w getcie, a przez to wystawionych na straszną klątwę narodowych nienawiści, a mury tego getta zbudowane były głównie z żargonu. Esperanto miało te mury zburzyć. Zamenhof zazwyczaj starał się jednak unikać tego typu deklaracji, bojąc się, żeby wielka idea uniwersalnego języka nie została uznana wyłącznie za próbę zrzucenia piętna „obcego”, podjętą przez prześladowaną mniejszość. Nie do końca mu się to udało. Dwadzieścia lat po śmierci twórcy języka międzynarodowego Adolf Hitler uznał esperanto za „żydowski język” i rozpoczął prześladowania jego użytkowników.
Cyryl Skibiński, Żydowski Instytut Historyczny, 16-12-2013

Otagowane:, , , , , , , , ,

2 komentarze do “Odwet kaowców, czyli „Rejs” po Białymstoku

  1. Ewa Cwojdzińska 15 grudnia, 2016 o 1:32 pm Reply

    No cóż, różnice między zachodem i wschodem aż nadto widoczne . Smutne.

    Polubienie

  2. Krzysztof Lewicki 25 grudnia, 2016 o 12:45 am Reply

    Prostactwo i zaścianek. Kto ich wybierał…? Miasto ma takich radnych jakich sobie wybrali mieszkańcy. Wstydzę się przyznać, że jestem stąd.

    Polubienie

Dodaj komentarz