Pokojowy Nobel ciosem dla moralnych relatywistów

Aleś Bialacki – białoruski aktywista, przetrzymywany w więzieniu bez procesu, rosyjski Memoriał oraz Centrum Swobód Obywatelskich Ukrainy – oto zdobywcy Nagrody Pokoju w 2022. Wspaniały wybór, mądra decyzja noblowskiego komitetu, szczególnie ważna w dobie powszechnego zniekształcania rzeczywistości, kiedy najwyższe autorytety straciły zdolność mówienia „tak-tak, nie-nie”, a ogłupiona publiczność z chęcią przyswaja najohydniejsze nawet usprawiedliwienia oczywistych zbrodni.

Komitet Noblowski jednoznacznie wskazał, kim są „dobrzy” i zadał kłam popularnemu ostatnio relatywizmowi moralnemu, w ramach którego odpowiedzialnymi za zbrodnie i wojny są „wszyscy”, a konfliktów nie wolno oceniać według kryteriów etycznych.

Myślę oczywiście o papieżu Franciszku, który – o zgrozo – był wymieniany wśród kandydatów do otrzymania pokojowej nagrody Nobla.

W ciągu 8 miesięcy od początku inwazji rosyjskiej na Ukrainę papież wielokrotnie wzywał do zaprzestania konfliktu, rozpoczęcia negocjacji i oszczędzenia życia ludzkiego.

Odpowiedzialnością za wojną obarczał NATO, „handlarzy bronią”, a dopiero kilka dni temu do listy winnych dodał prezydenta Rosji Władimira Putina.

Papież powtarzał, że w ukraińsko-rosyjskiej wojnie nie ma dobrych i złych, nie należy na nią patrzyć jak na bajkę o Czerwonym Kapturku i złym wilku, ani jak na „film kowbojski”, w którym dobrzy ścierają się ze złymi. Wojnę w Ukrainie oceniał jako konflikt między „dwoma imperializmami”.

Gdyby papież otrzymał Nobla, jego sukces byłby poniekąd także zwycięstwem Putina. Wspólnymi siłami przekonali znaczącą część opinii publicznej, że białe nie jest białe, a czarne nie jest czarne. Że agresor i ludobójca też może mieć swoje uzasadnione racje, a jego ofiary w jakiś przedziwny sposób też są winne. Zupełnie jak z molestowanymi przez księży, którzy czują się prowokowani przez „dzieci, które lgną”.

Papież wielokrotnie opowiadał się przeciwko wysyłaniu przez Zachód broni dla Ukraińców, twierdząc, że wojnę wywołali „handlarze bronią”, którzy potrzebowali rynku zbytu dla swoich produktów. „Broń nigdy nie przynosi pokoju”, powtarzał jak mantrę, zapominając, że II wojna światowa nie zakończyła się bynajmniej negocjacjami czy dobrowolną kapitulacją Hitlera. Kilkakrotnie twierdził, że część odpowiedzialności za konflikt spada na Amerykę i NATO, które jego zdaniem zanadto zbliżyły się do granic Rosji. Ostatnio (2 października) wezwał nawet prezydenta Ukrainy Wołodymira Zełenskiego, by „otworzył się na poważne propozycje pokojowe”, choć nie wskazał, jakie i czyje konkretnie propozycje ma na myśli. Podczas tego samego wystąpienia po raz pierwszy od trwającej osiem miesięcy rosyjskiej agresji na Ukrainę wezwał bezpośrednio Putina do „przerwania spirali śmierci i przemocy”.

Kto najbardziej chce pokoju?

Poglądy Franciszka na temat konfliktu podchwycili działacze religijni i politycy we Włoszech, wypowiadający się „za pokojem” i „przeciw eskalacji”. Na przykład Marco Impagliazzo, przewodniczący wpływowej w Watykanie Wspólnoty św. Idziego, przypominał, że zadaniem przywódców religijnych jest „modlenie się o pokój, a nie o zwycięstwo” oraz „Zamiast dzielić się na zwolenników Ukrainy i zwolenników Rosji, musimy być zjednoczeni w modlitwie i solidarności z narodem ukraińskim”.

Słowa papieża wykorzystali zarówno liderzy prawicowi (Matteo Salvini), jak i lewicowi (Nicola Fratoianni, Giuseppe Conte), wypowiadając się ostro przeciw wysyłaniu broni Ukraińcom, mimo że partie Salviniego (Liga) i Contego (Ruch 5 Gwiazd) zagłosowały jednocześnie w parlamencie właśnie za takim posunięciem.

Kilka dni temu, w samym środku udanej kontrofensywy Ukraińców odzyskujących okupowane przez siepaczy Putina terytoria, Conte wezwał UE do podjęcia inicjatywy dyplomatycznej, ponieważ do tej pory „wszystko odbywa się ponad głową Europy”. Były premier zaproponował zorganizowanie gdzieś w Europie „międzynarodowej konferencji pokojowej” pod patronatem ONZ i z „pełnym udziałem Watykanu”, i skrytykował Zełenskiego, że „zamyka drogę do negocjacji”. Tę samą opinią o Zełenskim podzielił się z włoskimi telewidzami Siergiej Razow, ambasador rosyjski we Włoszech, w wywiadzie 6 października, a w maju identyczne słowa wypowiedział Dmitrij Miedwiediew, wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, były prezydent Rosji.

Decyzja Komitetu Noblowskiego musi być upokorzeniem dla czerwonokapturkowych grepsiarzy i cynicznych piewców pokoju wszelkiej maści.

Wojna to choroba ludzkości, trzeba widzieć wojnę oczami drugiego

We Włoszech „myśl” papieska zaowocowała inicjatywami w rodzaju ukraińsko-rosyjskiej drogi krzyżowej w Koloseum, „biegu pokoju” we Florencji, w którym mieli wziąć udział biegacze rosyjscy i ukraińscy obok siebie, oraz powszechnego potępiania konfliktu jako takiego. Słowa papieża powtarzali też liderzy stowarzyszenia antyfaszystowskich partyzantów, oskarżający NATO o sprowokowanie konfliktu.

– Apel papieża [z 2 października] był mocny – komentował w „Avvenire” na kilka godzin przed ogłoszeniem werdyktu Franco Vaccari, przewodniczący komitetu, który organizuje wielką manifestację pokojową w Rodine, w Toskanii, miejscowości nazywanej „cytadelą pokoju”. Odbędzie się ona pod koniec października i mają w niej wziąć udział młodzi Rosjanie i młodzi Ukraińcy, żeby „razem budować nowy świat”. – Wojna jest chorobą ludzkości. Normalność polega na tym, że ludzie się spotykają, rozmawiają, nawet jeśli pozostają różni, nie muszą się upodabniać. W Rondine nikt nie staje się kimś innym czy zmienia zdanie. Raczej widzi wojnę oczami osoby z drugiej strony granicy.

– Młodzi, których tu ściągamy, są braćmi, których historia skazuje na bycie wrogami. Zapraszamy ich tu od 1995 r., od wojny w Czeczenii – młodych, którzy nie poddają się logice wojny.

Brońcie się, ale nie proście o broń”

Niezależnie od potępiania wojny i dostarczania Ukraińcom pomocy zbrojnej, Franciszkowi zdarzało się przyznać, iż mają oni prawo do obrony, bo to „znak miłości wobec kraju”.

– Wahania w ocenie sytuacji są typowe dla osobowości papieża Franciszka i jego stylu sprawowania władzy. Jest on papieżem sprzeczności, które nigdy nie zostają rozwiązane, co widać także w sposobie, w jaki podchodzi do tej wojny. Franciszek po prostu powtarza typową antyzachodnią i antyamerykańską mantrę, która służy usprawiedliwieniu, przynajmniej częściowemu, agresji Rosji na Ukrainę – komentował dla „Wyborczej” Sandro Magister, jeden z najbardziej znanych włoskich watykanistów.

W innym miejscu Magister pisał, że „wygląda na to, że zdaniem papieża Ukraińcy mają prawo się bronić, ale powinni to robić gołymi rękoma”.

Papież Franciszek był już kilkakrotnie wymieniany w przeszłości jako kandydat do pokojowej nagrody Nobla. Na przykład w 2014 r. argumentem na rzecz jego kandydatury było, jak uzasadniał rektor Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego Enrico Dal Covolo, „rozwinięcie oryginalnego konceptu pokoju, powiązanego z zagadnieniem braterstwa między ludźmi, pokoju opartego na wierze w Boga, który jest ojcem. Z tego bierze się status ludzi jako braci. Nikt nie zasługiwałby bardziej na tę nagrodę”.

W 2014 r. wśród zgłoszonych do nagrody był też Putin.

Otagowane:, , , ,

Dodaj komentarz