Keyapaha w hrabstwie Tripp, w Dakocie Południowej, w rezerwacie Brulé (Sicangu), odłamu Siuksów. Nie wiadomo, dlaczego akurat tutaj wybudowano „miasteczko”, składające się ze sklepu, poczty, warsztatu samochodowego, zakładu kosmetycznego oraz punktu skupu jajek i śmietany (egg and cream station) – wszystkich w jednym miejscu i prowadzonych przez jedną rodzinę. W pobliżu przebiegała rzeka Keya Paha (Żółwie Wzgórze), więc być może dlatego. Sklep został założony w 1918 roku przez niejakiego E.H. Lawlera. Dwa lata później przeniesiono tu pocztę z sąsiedniego Gooby. Lawler i jego rodzina prowadzili sklep przez ponad 50 lat.
Punkt skupu był miejscem, w którym ludzie, którzy hodowali kilka kurczaków i krów mogli sprzedać jajka i śmietanę, żeby mieć pieniądze na podstawowe produkty spożywcze.
W warsztacie samochodowym Martin Lawler, następny właściciel, reperował każde urządzenie, które przynosili sąsiedzi. W pomieszczeniu za warsztatem wyświetlano filmy.
Co miesiąc przejeżdżał tędy samochód z książkami z biblioteki hrabstwa – można je było wypożyczyć i oddać właśnie u Lawlerów. Marie Lawler, córka Martina, pożyczała sąsiadom też własne książki, które trzymała na specjalnie dorobionych półkach w swoim zakładzie kosmetycznym. Rodzina mieszkała na piętrze nad sklepem. Kiedy wybudowano drogę po drugiej stronie wzgórza, część ze sklepem (i całą resztą) została odcięta od świata; ludzie mogli teraz i woleli jechać na przykład do większego Valentine w północnej Nebrasce. W 1981 roku ktoś odkupił „miasteczko” od Lawlerów, nowy nabywca pojawił się w 1989 roku i już rok później uciekł, prawdopodobnie z towarami ze sklepu i ponoć kradzionym samochodem od sprzedawcy aut z sąsiedniego Winner. Od tego czasu Keyapaha to miasto-widmo.
Wcześniej niedaleko Keyapaha przebiegał szlak karawan, którym przewożono towary z fortu Kearney w Nebrasce do fortu Bennett w Dakocie Południowej. Szli nim także Indianie z fortu Laramie w Wyomingu do rezerwatów, najpierw Yankton, a potem Rosebud.
Czy wśród wypożyczających u pani Lawler książki byli indiańscy mieszkańcy rezerwatu Rosebud? Czy jakiś Indianin Brulé korzystał kiedyś z pomocy pana Lawlera w naprawie samochodu czy innego urządzenia? Czy nastoletni Indianie przychodzili do Lawlerów oglądać filmy? Jeśli tak, co oglądali? Może jakiś film Charlie Chaplina? Może Dyliżans? A może Rzekę Czerwoną, jak bohaterowie Ostatniego seansu filmowego?
Na Keyapaha natknąłem sie przypadkiem w sierpniu 2002 roku, przez kilkanaście dni jeżdżąc po rezerwacie Rosebud i okolicach. Lubię pamiętać o takich miejscach.
(Był to mój pożegnalny tekst w ostatnim numerze „Tawacinu”, nr 4 (88), 2009, pisma indianistycznego, z którym związany byłem przez dziesięć lat. Informacje o historii Keyapaha zaczerpnąłem ze strony internetowej „Winner. Chamber of commerce”).
Otagowane:Indianie, rezerwat Rosebud, Siuksowie, Tawacin
pamiętam ten ostatni numer Tawacina. To był smutny moment tak jak opuszczone Keyapaha.
PolubieniePolubienie
trafiles w sedno. dzieki.
PolubieniePolubienie