Bartosz Hlebowicz, Florencja

Mieli wstrząsnąć rządem, zablokować kraj. Odgrażali się: „Skoro nie wszyscy mogą korzystać z pociągów, to dziś nikt nie wyruszy”. Zakończyło się spektakularną porażką, ale zdobyli swoje pięć minut w mediach.
Od 1 września we Włoszech obowiązuje „zielona przepustka” na podróżowanie pociągami dalekobieżnymi. Żeby ją otrzymać, trzeba być zaszczepionym albo mieć negatywny wynik aktualnego (48 godz.) testu na obecność koronawirusa. W proteście przeciwnicy szczepionek i zielonych przepustek zapowiedzieli na godz. 15.00 blokadę dworców i pociągów w 54 miastach. „Wojsko” włoskich antyszczepionkowców zwoływało się w mediach społecznościowych pod hasłem „Dość dyktatury”.
Włoskie MSW było szybsze, bo już w nocy z wtorku na środę posłało zastępy karabienierów do pilnowania stacji w całym kraju.
W rezultacie, o godz. 15 we środę na stacjach stawiły się tylko niewielkie grupki przeciwników „dyktatury”, czasem wręcz pojedyncze osoby. Media donoszą: w Turynie trzydziestu antyszczepionkowców, w Trieście piętnastu, w Bolonii około dziesięciu, w Genui pięciu, w Neapolu dwóch(!).
„O, gdzie są inni? Czyżbym pomyliła dzień?” – pytała fryzjerka Giusy na rzymskiej stacji Tiburtina, gdy okazało się, że wokół niej nie ma współtowarzyszy broni. „Jestem pewna, szczepionki zabijają. Dzisiaj stanę się naprawdę sławna” – zwierzyła się reporterowi „La Repubbliki”.
Okazało się jednak, że nie była sama. Na Tiburtinę przyszło także kilkunastu osiłków z faszystowskiej Forza Nuova – Nowa Siła. Widząc, jak to ujęli, „próbę techniczną rządu wojskowego”, wycofali się do pobliskiego baru na „naradę”. W Rzymie porządku na stacjach pilnowało aż 5 tys. funkcjonariuszy. Szefowa MSW Luciana Lamorgese, zaniepokojona agresywnymi weekendowymi atakami antyszczepionkowców na dziennikarzy, lekarzy i polityków (ministrowie zdrowia i spraw zagranicznych otrzymali pogróżki i muszą poruszać się pod ochroną), ogłosiła, że „nie będzie tolerowała gróźb i podżegania w necie do popełniania przestępstw” ani „nielegalnych manifestacji”. We środę Lamorgese sprawiła, że państwo było górą.

Wybrałem się na główną stację we Florencji. Jedyne zgromadzenie tworzyli karabinierzy i dziennikarze – tych ostatnich było około pięćdziesięciu. Przeciwnicy zielonych paszportów mieli zebrać się pod dworcem o 14.30 i rozpocząć blokadę o 15.00. Do godz. 15 nie działo się nic. Reporterzy ucinali pogawędki z funkcjonariuszami, którzy nie chcieli bawić się w przewidywania („może przyjść garstka, a może pojawić się cały tłum. Nigdy nie wiadomo”). Około 15.00 nadszedł mężczyzna i dwie kobiety – bez masek, zatrzymali się blisko dziennikarzy. Po kilku minutach mężczyzna zaczął wykrzykiwać około 20-minutową odezwę. Mówił m.in. o tym, że we Włoszech mamy do czynienia z „rządową dyktaturą” jak w czasach komunizmu (wymienił nawet tytuły komunistycznych gazet z naszej części Europy: „Rudé Právo” i „Prawdę”), porównał los Włochów do losu Indian (wyszczególnił Inków), orzekł, że dziennikarze są winni śmierci obywateli w czasie rzekomej pandemii, mówił oczywiście o „eksperymentalnych szczepionkach”, a nawet o trwającej dyskryminacji rasowej, ale trudno powiedzieć, co miał na myśli. Pytał, ilu „gównianych polityków zaraziło się covidem i od niego umarło” (w sensie zapewne, że powinni byli). Przedstawił się jako artysta z grupy „Strażnica Wolności”. Potem doszło kilku innych manifestantów. W sumie przemawiało pięć osób, otoczonych chmarą dziennikarzy, którzy potem jeszcze przeprowadzali z nimi wywiady z osobna. Każdy „przeciwnik dyktatury” udzielił po pięć-sześć wywiadów. Wśród nich, poza „artystą ze strażnicy”, wyróżniał się pan z bródką i i naszytą na piersi Gwiazdą Dawida, który w ten sposób zrównywał swój los z tragedią Żydów w czasie II wojny światowej. Każdy mówca mógł liczyć na oklaski tłumku 3-4 osób. Karabinierzy nie musieli interweniować, spokojnie palili papierosy. O blokowaniu pociągów nikt już nie myślał.
Ale „bojownicy o wolność” nie składają broni w parlamencie. Klops na dworcach powetowali sobie choć częściowo w parlamencie – podczas głosowania w komisji parlamentarnej ds społecznych posłowie Ligi, zagłosowali przeciw „zielonemu paszportowi” (chodziło konkretnie o zamianę ogłoszonego miesiąc temu rządowego dekretu w prawo). Salvini, lider Ligi, zapowiada też, że nie zgodzi się na projekt premiera Mario Draghiego, by od 1 października zielony paszport obowiązywał w urzędach publicznych.
Dla przypomnienia: Liga wchodzi w skład koalicji rządowej.






Otagowane:antyszczepionkowcy, Covid, Florencja, Włochy, zielony paszport
Skomentuj