Azyl dla dobrych ludzi

Jak przetrwać tę przeraźliwą paradę upiorów? Jak się nie zatruć w powyższym klimacie intelektualno-moralnym? Co w ogóle oznacza dziś stawianie oporu – w czasie, kiedy, jak zauważają autorzy tomu, rewolucje straciły rację bytu, a partyzantka możliwa jest jedynie w obszarze działań artystycznych?

 

Zebrane w Miejscach oporu artykuły opisują różnorakie formy działalności kulturalnej (i zarazem kontrkulturowej), które można określić jako alternatywne wobec głównego nurtu, idące wbrew lub poza dominującą ideologią, systemem wartości i stylem życia. „Tam, gdzie jest władza, istnieje też opór” – słowa Michela Foucaulta (z jego Historii seksualności) kilkakrotnie przytaczają redaktor i autorzy zebranych w książce tekstów, wskazując, że opór jest wpisany w logikę wszelkich relacji społecznych. Cytują też dane, że od października 2015 r. (kiedy rządy objęło Prawo i Sprawiedliwość) do czerwca 2017 r. w Warszawie odbyło się 4093 demonstracji, podczas gdy przez poprzednie dziesięć lat manifestowano w stolicy średnio 559 razy w roku. Czyli częstotliwość manifestacji wzrosła czterokrotnie. „Opór stał się praktyką powszechną, a motyw niezgody stałą częścią życia codziennego” (s. 127).

Skąd to obywatelskie wzmożenie? We wstępie poznański antropolog Waldemar Kuligowski, redaktor książki, stawia tezę, że od wyborów 2015 r. mamy do czynienia z tworzeniem nowego porządku aksjonormatywnego w Polsce. Nietrudno się z tym zgodzić, bo „nowa rzeczywistość” napiera zewsząd tak nachalnie, że trzeba mieć naprawdę grubą skórę, żeby nie dostrzegać demontażu kolejnych instytucji demokratycznie zorganizowanego państwa, upiornych występów „krasomówczych” Wodza Partii, kierującego nienawiść tłumu a to na niezależne media, a to na uchodźców, a to na opozycję, a to na Niemców, a to na homoseksualistów, ani nie słyszeć pseudohistorycznego bełkotu i natrętnych kłamstw premiera. Nie zauważać coraz popularniejszych w całym kraju parad młodzieńców z pochodniami, tęskniących za ideą zdrowej, czystej polskiej rasy oraz hołubienia ich przez funkcjonariuszy Kościoła katolickiego. Albo nie czuć absmaku z powodu wszechobecnej swojskiej, rozmiękczającej mózgi discopolowej papki serwowanej w rządowej telewizji czy patriotycznej „muzyki tożsamościowej” okraszającej Marsze Niepodległości. Ludzie dobrej woli nagle się spostrzegli, że żyją w kraju, w którym kurator oświaty (z Małopolski) oświadcza, że tolerancja wobec osób LGTB oznacza promocję pedofilii, klasztor jasnogórski otwiera swe wrota dla zjazdu polskich pogrobowców Hitlerjugend, księża z Gdańska w ramach walki z czarną magią „hajcują” plastikowe figurki słoników i egzemplarze książek dla dzieci, po czym, oczywiście, pogrążają się w modlitwie nad płomieniami. A z ostatniej chwili: podżegany przez biskupa tłum „dobrych chrześcijan” wyzywa, opluwa i obrzuca racami, butelkami i kamieniami rodziny, które usiłują przejść Marsz Równości w Białymstoku. Takie marsze, a właściwie parady odbywają się w całym cywilizowanym świecie, są okazją do zabawy i manifestowania radości. Ale nie w Polsce, nie w Białymstoku. Tu faszyzm się nie skończył, odczekał pod powierzchnią trzy ćwierci wieku i wybucha znów ze zdwojoną energią. Powiedzieć, że Polska ma (z sobą samą) problem, to nic nie powiedzieć.

Jak przetrwać tę przeraźliwą paradę upiorów? Jak się nie zatruć w powyższym klimacie intelektualno-moralnym? Jak stawić temu opór? Położyć się do łóżka i zapuścić włosy, jak radził niegdyś pewien „włochaty hedonista”? Co w ogóle oznacza dziś stawianie oporu – w czasie, kiedy, jak zauważają autorzy tomu, rewolucje straciły rację bytu, a partyzantka możliwa jest jedynie w obszarze działań artystycznych?

„Opór”, któremu przyglądają się autorzy książki, nie dotyczy ani działań opozycji parlamentarnej, ani bezpośrednich akcji w rodzaju blokad marszów faszystów czy prób dostania się na teren Sejmu przez garstkę oświeconych Obywateli. Zebrane tu teksty traktują o „buntach” niejednorodnych, „niewyraźnych”, rozproszonych i nieprzemocowych. Badaczy interesują „miękkie” formy oporu, nie prostolinijna walka z otwartą przyłbicą w postaci manifestacji, blokad czy sit-ins (aczkolwiek, pośród innych omawianych działań zdarzają się też i bardziej polityczne gesty, jak ogłoszenie przez Kulturhauz w Toruniu Manifestu Sprzeciwu wobec cenzury i polityki kulturalnej rządu oraz żądanie zmiany ministra kultury). Chodzi raczej o długofalowe działania obliczone na zachowanie autonomii, autentyczności, osobistej suwerenności, „nie tyle na walkę z systemem, ile na tworzenie niewielkiej społeczności poza nim, a dzięki temu budowanie bezpiecznej, przyjaznej przestrzeni, umożliwiającej funkcjonowanie zarówno w wymiarze artystycznym, jak i osobistym” (s. 138), albo wręcz o „przygotowanie miejsca dla dobrych ludzi” (s. 128).

Badaczom opisywanych miejsc i działań, poza Foucaltem, przyświecają m.in. idee „oręża słabych”, „oporu małego formatu” Jamesa C. Scotta czy koncepcja „miejsc oporu” francuskiego historyka Pierre’a Nory, w których to, w interpretacji Kuligowskiego, „jednostki bądź grupy praktykują sprzeciw wobec wartości i norm dominujących”.

W istocie zarówno przysłowiowe „ciemne masy” Jacka Kurskiego, jak i ci, którzy pielęgnują alternatywne sposoby bycia i myślenia, szukają zakorzenienia, miejsca, w którym będą się czuli u siebie. Dla jednych takim „miejscem” jest akcja (zawsze w grupie), podczas której będą mogli zademonstrować swoją nienawiść do innych albo wieczorny marsz z pochodniami zakończony obietnicą przewodnika, że już za jakiś czas doprowadzi ich jeszcze bliżej do prawdy, dla innych klub alternatywny w Warszawie czy Toruniu, w którym posłuchają innej muzyki niż proponowane przez media rządowe discopolo czy patriotyczna „muzyka tożsamościowa”. Tak naprawdę to „tylko” kwestia smaku.

Zmapowane przez zespoły badaczy z pięciu uczelni „miejsca oporu” – warszawskie kluby alternatywne, toruńska Spółdzielnia Socjalna Kulturhauz, zbiórki pieniędzy i happeningi na rzecz uchodźców organizowane przez poznańskie Stowarzyszenie Lepszy Świat oraz uchwalony przez gdańskich radnych Model na rzecz Równego Traktowania – nie odsuną złej władzy, nie odmienią kulturowego oblicza naszego kraju, ale przynajmniej zaświadczają, że nie wszystka Polska zwariowała.

 

Miejsca oporu. O kontrkulturach kultury polskiej, red. Waldemar Kuligowski, Biblioteka Czasu Kultury, Poznań 2018 (publikacja powstała we współpracy z Biblioteką Elbląską im. C. Norwida.)

Otagowane:, , , , ,

Dodaj komentarz